blue.berry
Hiper Bordomaniak
Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 1768
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: warszawa
|
Wysłany: Wto 17:14, 06 Paź 2009 Temat postu: Transport bordogów. OSTRZEŻENIE! |
|
|
Zakładam ten temat aby był ostrzeżeniem, wskazówką (?) dla osób które będą przewozić bordogi z „ciężką przeszłością”. Jak część osób wie, ja niestety dwukrotnie poniosłam porażkę. Dwa bordogi przewożone przeze mnie zmarły podczas transportu.
Pierwszy z nich Aron był psem z pseudohodowli - zakupiony przez jakieś małżeństwo, trafił do mieszkania w bloku. I tam „przemieszkał” zamknięty w pokoju ponad rok. Ludzie nie wychodzili z nim na dwór (nie radzili sobie?), pies żył w pokoju, tam się załatwiał i funkcjonował. Jak pokój zrobił się potrzebny – psa postanowili się pozbyć. Trafił do wrocławskiego schronu – a ponieważ był strasznie dziki – schron chciał go uśpić. Arona przewoziliśmy tydzień po kastracji. Po uzgodnieniach z weterynarzami zdecydowaliśmy się na podanie psu sedalinu w zastrzyku. Aron zmarł w właściwie już u kresu droki, chwilę przed dotarciem na miejsce. Wezwany weterynarz stwierdził (potencjalnie) zawał serca. Poza obwinianiem siebie, obwiniliśmy wtedy sedalin. Że jednak nie powinno się go podawać psom z krótkimi paszczami. Inne opinie były takie że być może serce Arona nie urosło w stosunku do wielkości psa (na skutek braku ruchu) i nie dało rady. Lub też że była to nagła śmierć sercowa po operacji. W każdym razie nie sadziłam że przyjdzie mi to przeżyć ponownie.
Igora zabraliśmy z pseudohodowli. Długo „woziłam się” z decyzją o sposobie przewozu. Radziłam i dopytywałam. Finalnie Igor miał pojechać w klatce, bez żadnych „uspokajaczy”. Wydawał się psem, który da radę. W końcu przecież inne psy dają – z tej pseudohodowli zabraliśmy 4 inne psy. Niestety Igor rady nie dał – umarł właściwie w połowie drogi – po 2 (?) godzinach podróży.
Obydwa psy były przewożone z zachowaniem wszelkich podstawowych zasad – w samochodach było chłodno/przewiew, psy miały dostęp do wody.
Przyznam że w obecnej sytuacji ciężko mi ocenić czy te dwie historie są „jedyne w swoim rodzaju” czy tez może się to zdążyć ponownie (w końcu Timon czy Paco też były psami po przejściach i „dzikami” a jednak w podróży dały radę).
Wiem, że bordogi są psami delikatnymi ale przecież tak samo delikatne bywają boksery, mastiffy czy inne psy – a jednak nie spotkałam się nigdzie z taką tragedią (poza dodatkową informacją, która jest nie do końca sprawdzona że jeszcze jeden bordog przewożony z pseudo też nie przeżył transportu).
Dlatego też warto chyba brać pod rozwagę w przypadku przewozu bordoga, który jest kompletnie niezsocjalizowany, opcję opieki weterynarza podczas transportu i przewozu psa w pełnej sedacji. Ja na chwilę obecną nie mam innego pomysłu. Nie mam tez wiedzy czy te dwie tragedie to wyjątki czy jednak nie. I co może się to wydarzyć przy następnym przewozie bordosia „dzika”. Dlatego też zostawiam ten temat pod rozwagę dla osób, które by się w przyszłości takiego transportu miały podjąć.
Jeśli ktoś będzie miał jakieś spostrzeżenia, uwagi, informacje od weterynarzy to bardzo proszę o podzielenie się tym tutaj. Bardzo zależy mi na tym, aby taka tragedia już nigdy więcej się nie powtórzyła.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez blue.berry dnia Wto 17:14, 06 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|